Sofia Lundberg: Czerwony notes

Oto książka inna niż to, co zazwyczaj czytam: powieść obyczajowa, ale ukryta we wspomnieniach staruszki Doris. Kiedy Doris była mała, tata podarował jej tytułowy czerwony notes - a dziewczyna zapisywała w nim numery i adresy osób, z którymi się znała. Z biegiem czasu strony się zapełniały, a od pewnego momentu życia kobiety kolejne pozycje były wykreślane wraz ze śmiercią jej dawnych znajomych. Przy okazji wertowania skórzanego notesu i rozmów z jej jedyną krewną, poznajemy świat i przeszłość Doris.

A ta była barwna: Doris była światowa, nie zawsze z wyboru, bardziej z konieczności, ale jednak świata widziała. Pracowała w Szwecji i Francji; była paryżanką, żyła w Nowym Jorku... Długo by zliczać. Jest to niewątpliwie bogata opowieść, zwłaszcza w ustach staruszki - zwłaszcza, że działa się od lat 20./30. XX wieku, a więc w czasach znacząco mniej dostępnych komunikacyjnie niż współczesne. Opowieść jest wielowątkowa, życie Doris nie wieje nudą... Ale.

Ale nudą wieje narracja. Rzadko spotykam się z aż takim dysonansem: z jednej strony mamy naprawdę ciekawie wymyśloną, pełną wydarzeń historię, a z drugiej TAK statyczne jej przekazanie. Czytałam o różnych przygodach Doris, niektórych bardzo poruszających, i jednocześnie byłam ciekawa, jak to się skończy oraz kiedy to się skończy, bo narracja mnie usypiała. Nie ma co ukrywać: nie skończyłam czytać tej powieści. Być może na końcu wydarzyło się coś, co by zmieniło całe moje podejście do niej (pozwolę sobie w to jednak wątpić), ale najzwyczajniej w świecie nie dałam rady. A ja raczej kończę zaczęte książki.

Nie jest też tak, że stanowczo Wam ją będę odradzać. Po pierwsze dlatego, że nie dobrnęłam do ostatniej kropki, a po drugie dlatego, że mam w planach dać jej jeszcze jedną szansę. Może to nie był ten moment życia? Może zmieni się moja wrażliwość? Nie wiem. Na dzień dzisiejszy wiem, że Sofia Lundberg serwuje nam wzruszającą, piękną historię uroczej staruszki, która miała niełatwe, ale fascynujące życie - i robi to narracją zupełnie nieprzystającą do opowieści: wolną, żmudną, nużącą. Być może chciała w ten sposób oddać wiek głównej bohaterki? Ależ halo, proszę pani, liczy się wiek duszy!

Edit: czytałam drugi raz. Nadal narracja jest monotonna jak pociąg stukający leniwie o szyny. Podtrzymuję swoje stanowisko, że życie Doris jest wzruszające i barwnie wymyślone, ale do tego skarbu trzeba się dokopać. Jeśli liczycie na powieść z lekką narracją, przez którą się płynie, to chyba nie do końca ten adres. Ale jest w niej szereg pięknych rzeczy, które warto odkryć. Jeżeli lubicie takie niespieszne narracje, to coś dla Was. Teraz już z całą stanowczością: to nie jest książka, do której będę wracać, ale ma niewątpliwe walory literackie. Nie jest dla każdego, ale jeśli ujmie akurat Ciebie, nie przestaniesz czytać aż nie zderzysz się z plecami okładki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku! Dziękuję Ci serdecznie, że tu zajrzałeś i że poświęciłeś mi chwilę. Proszę, zostaw po sobie ślad, ponieważ każdy komentarz jest dla mnie największą nagrodą za włożoną pracę i serce :)