Gillian Flynn: Zaginiona dziewczyna [+wideorecenzja!]

Zaginiona dziewczyna [Gillian Flynn]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Nick i Amy. Na pozór doskonała para, która szczęśliwie dobrnęła do dnia piątej już rocznicy ślubu – dnia, kiedy Amy znika. Jedyne, co zostaje po niej w domu to ślady walki i plama pozostała po starciu krwi. Co przydarzyło się ślicznej żonie Nicka? Porzućcie wszelkie pomysły – i tak będą błędne. Przed Wami historia, jakiej jeszcze nie było!

Sięgając po książkę, zapewne pomyślicie: „e, zwykły thriller, kolejny fan Cobena stara się go naśladować”. Nie plujcie sobie z tego powodu w brodę – opis z tyłu książki dokładnie na to wskazuje i zabija dokładnie wszystko, co w tej powieści jest niesamowitego i innego od całej masy thrillerów, jaka gości na naszym rynku. Jak już zrobicie ten milowy krok i postanowicie, że jednak przeczytacie tę książkę, błyskawicznie powiecie: „a jednak to dobry thriller, to fajnie”. „Dobry” w ciągu kilku stron stanie się „fantastycznym”, a chwilę później odkryjecie, że znamiona thrillera, które nosi Zaginiona dziewczyna to tylko jeden z elementów tej powieści. 

Tuż obok świetnego pomysłu i doskonałej jego realizacji, zawiłej intrygi i błyskawicznej zmiany sytuacji, stoi dogłębny, przemyślany rys psychologiczny postaci. W każdej z trzech części powieści poznajemy jednocześnie historię widzianą oczami Nicka i Amy – co także wprowadza rozbieżność w czasie akcji: Nick relacjonuje to, co dzieje się po zniknięciu żony, Amy prowadzi dziennik od momentu poznania Nicka do dnia zaginięcia. Ich przemyślenia, działania, ale także widoczne cechy charakteru rzucają zupełnie nowe światło na historię, co jeszcze bardziej podkreśla dynamikę akcji. Jako czytelnicy zmieniamy fronty co pięć minut, po każdym rozdziale sympatyzujemy z kimś innym, aż wreszcie
jesteśmy tak zdziwieni, że przestajemy próbować wyprzedzać zdarzenia i posłusznie czekamy, aż autorka powie nam, co dalej. Fabuła jest absolutnie nie do przewidzenia, nie zwalnia ani na chwilę, a 650 stron wydaje się być absolutnie za małą objętością. Gillian Flynn zrobiła kawał doskonałej roboty, wolna od schematów i przewidywalnych pomysłów. Powiedzieć, że powieść czyta się jednym tchem to za mało – ja dosłownie się w niej zatraciłam, jednocześnie zaciekawiona i przerażona tym, do czego zdolny jest człowiek.

Niestety, mimo tego, że opowieść jest wręcz doskonała, polskie wydanie pozostawia nieco do życzenia. Chodzi o literówki, które może nie są nagminne, ale zdecydowanie są widoczne – i choć 650 stron to objętość, przy której tak drobne błędy można wybaczyć, tak fakt, że to już II wydanie, działa na niekorzyść wydawnictwa. Na szczęście to jedyna widoczna dla mnie wada tej powieści, która nijak ma się do pracy autorki.

Choć cała powieść jest ogromnym zaskoczeniem, zakończenie to przysłowiowa wisienka na torcie. Może nie tyle pod względem ogromnego wiru akcji i kulminacji tuż przed samym końcem, co pod względem szoku, jaki wywiera na czytelniku. Gwarantuję Wam, że nie będziecie dowierzać w to, co się wydarzy – a zanim dowiecie się, jak się wszystko skończyło, czeka Was jeszcze większa dawka emocji. Warto, warto, po stokroć warto!

Jeśli ktoś nas zdradza, wiemy jakie słowa wypowiedzieć; gdy umiera ukochana osoba, wiemy, jakie słowa wypowiedzieć. Jeśli chcemy odegrać ogiera, cwaniaczka albo głupka, wiemy, jakie słowa wypowiedzieć. Wszyscy korzystamy z tego samego wyświechtanego scenariusza. W tych czasach bardzo trudno być osobą, po prostu prawdziwą, rzeczywistą osobą, a nie zbiorem cech charakteru wybranych z pojemnego automatu z charakterami.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku! Dziękuję Ci serdecznie, że tu zajrzałeś i że poświęciłeś mi chwilę. Proszę, zostaw po sobie ślad, ponieważ każdy komentarz jest dla mnie największą nagrodą za włożoną pracę i serce :)