Sandy Hall: Musimy coś zmienić [przedpremierowo!]

Oto klasyczna historia: ona zauroczona, on oczarowany. I choć oboje mają się ku sobie, nic z tego nie wychodzi, bo na drodze stają im ich własne słabości – a to, oczywiście, prowadzi do wielu nieporozumień. A jednak jest coś, co sprawia, że historia Lei i Gabe’a jest wyjątkowa. W czym rzecz?

Mimo że znajomość tych dwojga jest raczej trudna, a oboje zmagają się z problemami podobnymi do problemów tysięcy nastolatków – i setek bohaterów literackich – Musimy coś zmienić jest historią absolutnie oryginalną, a co najważniejsze – ciepłą i całkiem zabawną. Całą opowieść, począwszy od tego, jak Lea i Gabe się poznają, a skończywszy na tym, że powoli zaczynają przełamywać lody, relacjonują czytelnikowi ludzie z ich otoczenia: rodzina, przyjaciele, a nawet obcy ludzie, zwierzęta i… elementy wystroju. Ich znajomość, powoli nabierająca rumieńców, ale i nie wolna od nieporozumień, rozwija się w ciągu dziewięciu miesięcy ich nauki w collegu – a my obserwujemy ją dokładnie tak, jakbyśmy byli uczestnikami tej historii! Dzięki takiemu oryginalnemu zabiegowi, jakim jest oddanie głosu bohaterom drugoplanowym, nie tylko poznajemy historię z wielu różnych punktów widzenia, ale też sama opowieść zyskuje na realności: poznajemy skrawek rzeczywistości w takiej formie, jak w życiu codziennym – choć obserwujemy sytuacje, rozmawiamy z ludźmi i odbieramy bodźce, nigdy nie odbierzemy idealnie myśli drugiej osoby, nie spojrzymy jej oczami na relacjonowaną sytuację. I w przypadku historii, w której pojawia się dwóch nieśmiałych bohaterów, o odmiennych charakterach i całkiem różnych losach, taki zabieg doskonale obrazuje, jak oni i ich postępowanie są postrzegani w społeczeństwie. Jest to obraz niezmącony subiektywnymi przemyśleniami głównych bohaterów – i co prawda pozbawia nas to wiedzy, jaką zapewnia wypowiedź narratora wszechwiedzącego, ale za to mamy wrażenie, że obraz sytuacji jest bardzo realny, a sami czujemy się uczestnikami wydarzeń.

Niestety, mimo że pomysł na budowę historii jest świetny, ma on swoje wady. Jak już wspomniałam, historia znajomości dwójki młodych ludzi relacjonowana jest przez rozmaite postaci: pojawia się między innymi brat Gabe’a, przyjaciele Lei, wykładowczyni kreatywnego pisania, baristka ze Starbucksa, inni studenci, kierowca autobusu,… Długo by wymieniać. Jest nawet przesympatyczna wiewiórka-entuzjastka orzechów i ławka, której przemyślenia o świetnym tyłku Gabe’a naprawdę mnie rozbawiły. Ale w pewnym momencie lektury zaczęłam zastanawiać się nad realnością tych historii. Bezdyskusyjnie jestem w stanie zgodzić się, że postać wykładowczyni, która uwielbia swatać swoich uczniów, ma prawo istnieć w realnym świecie – jest to osoba nietuzinkowa, a jej hobby jest wprost szalone, ale ma swój urok i bez żadnego „ale” akceptuję jej obecność. Natomiast jej rozmowy ze swoim asystentem, w których analizują postęp w znajomości Lei i Gabe’a, jest absurdalny i wydaje się być sztuczny, co psuje klimat historii. Podobnie jest na przykład z kierowcą autobusu – sposób, w jaki opowiada o tej parze i fakt, że jego żona uwielbia o niej słuchać, zdaje się być naciągany. Nie chcę przez to powiedzieć, że są to sytuacje niemożliwe, w końcu nasze myśli często skupiają się na przypadkowo spotkanych osobach i bywają abstrakcyjne; odnoszę jednak wrażenie, że zbyt wiele przypadkowych postaci angażuje się emocjonalnie w znajomość Lei i Gabe’a, którzy – nie oszukujmy się – są zwykłymi, niczym nie wyróżniającymi się ludźmi, a ich znajomość rozwija się raczej powoli i bez fajerwerków.

Kolejnym problemem (i zarazem zaletą!) jest długość wątków – są to wręcz miniatury, które, owszem, czyta się świetnie, ale pozbawiają czytelnika możliwości bliższego poznania bohaterów. Analizując Musimy coś zmienić jako całość, otrzymujemy sporą dawkę wiedzy zarówno na temat Lei i Gabe’a, jak i ludzi komentujących ich znajomość. Brakowało mi jednak rozwinięcia wątków pod kątem życia tych konkretnych narratorów – mało wiarygodne jest to, że myślą oni tylko o głównych bohaterach i sprawach z nimi związanych.

Chciałabym jednak zwrócić uwagę, że Musimy coś zmienić to powieść dla młodzieży – i w tym kontekście uważam, że należy ją pochwalić: w raczej średniej objętości zawiera sporo treści, pokazuje, że zwykłą historię można przedstawić w inny, ciekawy sposób i uczy kreatywnych rozwiązań. Choć czytałam tę powieść ze świadomością jej niewielkich mankamentów, z przyjemnością wciągnęłam się w historię, aż wreszcie poczułam się członkiem świata stworzonego przez Sandy Hall. Oto doskonały przykład tego, że ciekawym zabiegiem stylistycznym można stworzyć zupełnie nową jakość. To taka lekka i przyjemna, ale przy tym inteligentnie skonstruowana odskocznia od życia codziennego. Polecam!

_________________
premiera: 13 maja 2015r.
za przedpremierowe udostępnienie egzemplarza dziękuję serdecznie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku! Dziękuję Ci serdecznie, że tu zajrzałeś i że poświęciłeś mi chwilę. Proszę, zostaw po sobie ślad, ponieważ każdy komentarz jest dla mnie największą nagrodą za włożoną pracę i serce :)