Mirosław Tomaszewski: UGI


Światem rządzą reklamy. Potężne wpływowe firmy chcą manipulować konsumentem, aby zarabiać grube miliardy – tym samym wpędzając swoich klientów w otchłań mrocznej choroby na tle psychicznym. A takie przynajmniej jest założenie powstającego artykułu Oskara Knopa, dobrze rokującego dziennikarza „Battery Post”, laureata Nagrody Kraina. Do czego popchnie go prywatne śledztwo?
Głównego bohatera, dziennikarza z Manhattanu, poznajemy, gdy przemierza ulice dzielnicy, szukając nowego tematu artykułu. Jest to jeden z tradycyjnych „patroli”, które szef redakcji nakazuje wykonywać swoim pracownikom w celu zdobycia niebanalnych pomysłów prześcignięcia konkurencyjnych pism. Po chwili kręcenia się bez celu, Oskar – jak gdyby nigdy nic – wchodzi do budynku Rockefeller Center, gdzie odbywa się gala wręczenia prestiżowej Nagrody Kraina, której został laureatem. To właśnie wyróżnienie zdaje się ściągać na Knopa całą lawinę zdarzeń, która chwilę później ma ruszyć.

Zaczyna się niepozornie – jeszcze na patrolu Oskar spotyka przedstawiciela ruchu contras – grupy, która usuwa logotypy sieciówek i zastępuje je zwykłym prostokątem, mającym manifestować zerwanie z konsumpcjonizmem. Choć rozmowa z mężczyzną jest tylko kroplą w morzu podejrzeń, popycha dziennikarza do zgłębiania tematu. W ten sposób trafia on na ślad tytułowego UGI – organizacji Universal Global Investments, co w języku polskim oznacza po prostu „uniwersalne inwestycje globalne”. Ta nic nie mówiąca nazwa firmy ma stać za potężnym spiskiem konsumpcyjnym, mającym na celu pozyskiwanie klientów na wiele różnych, zarazem wyrafinowanych i okrutnych, sposobów. Oskar, odkrywając coraz to nowsze powiązania organizacji z innymi, mniejszymi firmami, trafia aż do rodzimej Polski, aby zbadać niepozorna klinikę psychiatryczną w Gdyni. Klinika ta ma rzekomo gromadzić ludzi chorych na reklamowstręt i markowstręt, aby – pod przykrywką leczenia – wpajać im swoje ideały prowadzące do potężnych zarobków. Żeby dobrze zbadać procedery toczące się w szpitalu, Oskar sam zgłasza się jako pacjent i dobrowolnie poddaje leczeniu.
O fabule powieści można by mówić bardzo długo, ponieważ, mimo pozornie ujednoliconej linii tematycznej, ma wiele wątków pobocznych i ukrytych przekazów. Autor na tyle umiejętnie operuje słowem, że czytelnik raz po raz łapie się na przejmowaniu toku myślenia Oskara. A tok ten jest zaskakujący: zmienny, zagmatwany, niejednokrotnie oscylujący między jawą i tripami narkotykowymi. Niejednokrotnie czytelnik dostrzeże sprzeczności w narracji, które nadają tekstowi wyjątkowy, spiskowy klimat i czynią losy Oskara bardzo wiarygodnymi. W „UGI” znajdziemy między innymi bunt przeciwko triumfowi konsumpcjonizmu i bezwolne poddawanie się manii kupowania, szaleńczą chęć walki z przysłowiowymi „wiatrakami”, raptownie ustępującej miejsca absolutnej bierności i pokornemu zajmowaniu swojego miejsca w szeregu. Czytelnikowi nieraz przyjdzie się zastanowić, czy główny bohater podjął się walki z przerażającą działalnością, której znamiona możemy dostrzec nawet w realnym świecie, czy raczej jest to maniakalna wiara w kolejny dziejowy spisek. Nawet odbiór tekstu może okazać się sprzeczny – niektóre fragmenty powieści zdają się dążyć do bycia thrillerem ze znamionami reportażu, inne zaś – kompletną fikcją, przeplataną humorem i czytelniczym pobłażliwym uśmiechem. Jest to książka bardzo trudna w ocenie, zwłaszcza jednoznacznej, ponieważ budzi skrajne uczucia – a ironia i hiperbola przywar współczesnego nam świata nie jest na tyle twardo zarysowana, aby dać czytelnikowi pewność, jakie przesłanie tak naprawdę miała zawierać powieść.
Niestety, od strony technicznej „UGI” nie wybroni się tak łatwo. W treści często można zauważyć brak kropki na końcu zdania, niejednokrotnie pojawiały się też przecinki postawione bez żadnego uzasadnienia. Nawet zdania nie zawsze są przejrzyste i zrozumiałe. Obserwowałam tę tendencję, równomiernie rozłożoną w całym tekście, z niezadowoleniem, ponieważ całkiem ciekawie przedstawiona fabuła traci przez jej zapis; jest to o tyle rażące, że książka została napisana przez polskiego autora.
„UGI”, ze swoim nie do końca wykorzystanym potencjałem, ale za to dobrze przemyślaną i wciągająca fabułą spokojnie można polecić każdemu, kto ma ochotę przyjrzeć się w nieco krzywym zwierciadle społeczeństwu, w którym żyjemy. Mimo to miłośników thrillerów raczej nie zachwyci.
Ewa Król
__________
EGZEMPLARZ RECENZENCKI 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku! Dziękuję Ci serdecznie, że tu zajrzałeś i że poświęciłeś mi chwilę. Proszę, zostaw po sobie ślad, ponieważ każdy komentarz jest dla mnie największą nagrodą za włożoną pracę i serce :)