Zamknij oczy i wyobraź sobie stół zastawiony specjałami włoskiej kuchni. Poczuj woń lawendy i bazylii, pozwól się muskać ciepłym promieniom południowego słońca. Przyjemnie? No to ruszamy na wyprawę śladami Olivera, głównego bohatera powieści W głąb lawendowych uliczek, który doznał podobnej inspiracji…
Już pisząc powyższe słowa, zrodził się we mnie swoisty niepokój. Otóż Oliver, wiedziony chęcią przeczytania dobrej powieści, trafia do księgarni prowadzonej przez Włocha. Właściciel ów stawia sobie za punkt honoru pokazać Amerykaninowi, jak piękne są jego okolice – tylko zaraz, dlaczego, skoro Oliver wybiera się do Francji?
Powszechnie wiele kwestii kulturowych i krajobrazowych łączy Włochy i Francję – zamiłowanie do winiarstwa, nieprzebrane pola lawendy, pastelowe krainy, kulinaria, rodzina językowa. Dzieli ich natomiast cały wachlarz rozmaitości – położenie geograficzne, klimat, temperament, atmosfera,… Co zatem powodowało Włochem, że zaczął zachwalać obcokrajowcowi Francję, a nie własną ojczyznę? Tego nie wiem, ale jego charyzma i sięgająca głębi ludzkiej duszy powieść tajemniczej autorki są siła napędową Olivera, który postanawia w trybie natychmiastowym zakupić bilet do Francji. Czy mężczyzna porzuci wszystko i wyruszy w nieznane? Jak skończy się jego wyprawa w poszukiwaniu prawdziwej miłości?
O powieści W głąb lawendowych uliczek powiedzieć można bardzo wiele. Znakiem firmowym tej książki, a nawet i znakiem samej autorki, są bogate, plastyczne opisy. Historia niemalże kipi od barwnych obrazów, oszałamiających zapachów i zniewalających smaków. Aż prosi się powiedzieć, że Klaudia Kopiasz dała tu popis swojej niebanalnej wrażliwości i otwartości na piękno codzienności.
Niemniej jednak, idylla nie trwa wiecznie. Jakkolwiek szeroka jest zdolność autorki do opisywania rzeczywistości, stylistykę łatwo jest wywieźć na manowce i przerysować obraz. Niestety, tak też się stało. Staranność, którą widać w każdym zdaniu nabitym szeregiem przymiotników, stwarza silną, nie znoszącą sprzeciwu ramę stylistyczną. To z kolei prowadzi do pewnej nienaturalności w opisie i zachwiania podstawowych cech bohaterów; mam tu na myśli sceny, w których dwaj przyjaciele wymieniają myśli. Jeszcze w trakcie czytania uderzyło mnie, że dwaj dorośli mężczyźni, z krwi i kości, żyjący w dwudziestym pierwszym wieku, rozmawiają o swoich głębokich przemyśleniach, sensie miłości i urzekających krajobrazach, które Oliver, pogrążony w marzeniach, chce zgłębiać bez refleksji nad swoim materialnym bytem. Nie staram się przez to powiedzieć, że mężczyźni to gatunek gruboskórnych robotów zdolnych tylko do korzystania z tego, co przyziemne – absolutnie nie! Niemniej jednak nie jest to powieść stylizowana i zderzenie tak wysublimowanych wypowiedzi z współczesną nam rzeczywistością i językiem z tą rzeczywistością związanym, jest zderzeniem zbyt silnym. W związku z tym mój powoli budowany obraz idyllicznych wojaży nieco traci na ostrości wskutek nie do końca przemyślanego języka.
W głąb lawendowych uliczek jest specyficzna z jeszcze jednego powodu. Jest to debiutancka powieść autorki, która jest bardzo młodą osobą. I oceniając tę książkę przez pryzmat wieku Klaudii, należy powiedzieć, że jest to praca niezwykle dojrzała i dobra. Sposób pisania, prowadzenie narracji i budowanie fabuły, bez względu na pojawiające się drobne zgrzyty, jest naprawdę dobrej jakości. Choć do analizy i interpretacji każdego dzieła używa się biografii autora, błędem byłoby ocenianie W głąb lawendowych uliczek tylko przez pryzmat wieku i związanych z nim umiejętności autorki. Jestem natomiast pewna, że autorka ta w krótkim czasie ma szansę napisać doskonałą powieść – a stanie się to w momencie, gdy przyjemny styl Kopiasz rozwinie skrzydła na takim właśnie gruncie.
Podsumowując, debiutancka opowieść Klaudii jest naprawdę dobrym produktem na etapie szlifowania stylu i kształtowania literackiej tożsamości; usuwając jednak filtr wieku, bardzo łatwo można zauważyć niedociągnięcia i błędy. W tej sytuacji nie bez znaczenia jest też posunięcie wydawnictwa Psychoskok, które najwyraźniej pobieżnie potraktowało kwestię korekty, która – w tym konkretnym przypadku – mogłaby oszlifować diament.
W głąb lawendowych uliczek na pewno przypadnie do gustu wszystkim marzycielom i miłośnikom podróży. Choć zawiera mankamenty, w gruncie rzeczy jest to mądra powieść o tym, co w życiu najważniejsze. Dlatego też sądzę, że można poświęcić jej czas, natomiast trzeba czekać na kolejne powieści młodej pisarki, bo będzie tylko lepiej!
UWAGA! KONKURS!
Jeśli chcecie wygrać egzemplarz książki Klaudii oraz publikację własnego "lawendowego" tekstu w dwumiesięczniku literackim SOFA, koniecznie zajrzyjcie TUTAJ.
__________
Za EGZEMPLARZ RECENZENCKI serdecznie dziękuję Autorce,
Klaudii Kopiasz
UWAGA! KONKURS!
Jeśli chcecie wygrać egzemplarz książki Klaudii oraz publikację własnego "lawendowego" tekstu w dwumiesięczniku literackim SOFA, koniecznie zajrzyjcie TUTAJ.
__________
Za EGZEMPLARZ RECENZENCKI serdecznie dziękuję Autorce,
Klaudii Kopiasz
A ja byłam bardzo zawiedziona książką, bo liczyłam na coś o wiele lepszego...
OdpowiedzUsuńWłaśnie to był mój główny problem - z jednej strony głębokie zaangażowanie autorki w powstały tekst i plastyczne opisy, a z drugiej strony mankamenty, pewne elementy, które mnie drażniły. Niemniej jednak ten rozdźwięk to wynik niewyrobionego jeszcze stylu. Będzie lepiej, moim zdaniem :)
UsuńKsiążka już czeka na mojej półce. Będę miała oczywiście na uwadze młody wiek autorki.
OdpowiedzUsuńSłusznie, choć oczywiście nie może to być wytłumaczenie na wszystko, każdy tekst literacki pozostaje tekstem literackim, szereg różnych uwarunkowań stoi jakby w drugiej linii :)
UsuńTa lawenda mnie przekonała ^^
OdpowiedzUsuńO! Skoro książkę polecasz dla "marzycieli i miłośników podróży" to ja jestem skłonna dać jej szansę.
OdpowiedzUsuń