Afryka. Kontynent odległy, nieznany, po dziś dzień owiany nutą tajemnicy. Nieuchwytny dla pisarskiego pióra, wydaje się wymykać nam z rąk przy każdej próbie odmalowania go słowami. Czy Łukaszowi Orbitowskiemu, autorowi Zapisków Nosorożca, udało się choć trochę wyostrzyć obraz Afryki?
I tak, i nie. Orbitowski celowo zaprowadził taki oto zabieg stylistyczny, że podróżniczą relację zamienił na gawędę. Suche fakty i wystylizowane anegdoty zastąpił szczerym, osobistym dziennikiem podróży, z pozoru skupiającym się na przebiegu kolejnych dni. Z pozoru, ponieważ pod płaszczykiem opisu podróży i atrakcji wszelakich, autor zgrabnie przemyca swoje odczucia i, co ciekawsze, miejscowe legendy. To wszystko zostało okraszone lekkim sfabularyzowaniem relacji, w wyniku czego czytelnik otrzymał niebanalną publikację z pogranicza całkowicie różnych gatunków literackich.
W przypadku tego typu literatury ciężko jest oceniać fabułę – przede wszystkim dlatego, że jest to swoista próba zebrania myśli po absolutnie prawdziwej i niejednokrotnie emocjonującej podróży. Ale w przypadku Zapisków Nosorożca jest coś jeszcze – autor, już na wstępie porzucając ton podróżnika wykładającego obce czytelnikowi rzeczy, staje się gawędziarzem, zapraszając czytelnika do rozmowy. Wiąże się z tym duża odpowiedzialność, ponieważ w takiej sytuacji już nie tylko twórczość literacka wystawiana jest na ocenę, ale też sposób bycia, naturalny sposób opowiadania i w pewnym stopniu osobowość autora zaangażowana w tę historię. Przedzierając się przez kolejne rozdziały, często odnosi się wrażenie, że autor jest tuż obok – i przywodzi to raczej na myśl pogawędkę z kumplem, aniżeli wykład czy skrupulatnie dopracowywaną opowieść, jak to często bywa. Niemniej jednak nie staram się przez to powiedzieć, że wykryłam jakieś rażące braki czy poczułam niedosyt – raczej mam ochotę przyklasnąć i zaproponować więcej książek pisanych w takiej konwencji.
Zostając jednak przy teorii, że taki styl pisania niesie ze sobą wystawienie swojej osobowości pod ocenę czytelnika, chciałabym wyrazić i swoje odczucia. Podążając wraz z panem Orbitowskim przez odmienny od naszego afrykański świat, miałam mieszane uczucia. Chwile, kiedy uśmiechałam się sama do siebie z powodu celnych komentarzy autora, przeplatały się z momentami, kiedy tych błyskotliwych uwag miałam przesyt. To zaś powodowało, że zatrzymywałam się na chwilę i zadawałam sobie pytanie, czy to aby na pewno jest naturalny sposób wypowiedzi, czy jednak i do Zapisków zakradła się chęć bycia zabawnym na siłę. Tak też chcę, a wręcz muszę zasygnalizować, że to nie jest książka dla każdego – autor, dając czytelnikowi swego rodzaju przyzwolenie na lepsze poznanie, stawia się w dokładnie takiej samej sytuacji, w jakiej znajduje się nowy człowiek w gronie znajomych: pokazuje coś nowego, stara się i zazwyczaj za te starania i ich niezłe wyniki się go lubi. Chyba że z jakiegoś trudnego do określenia powodu osoba ta i wszystkie jej gesty i zachowania działają na pozostałych jak płachta na byka. I dokładnie tak jest z Zapiskami Nosorożca – dla mnie są bardzo plastycznymi i atrakcyjnymi historiami z podróży, mam jednak świadomość, że są napisane na tyle osobiście i nieformalnie, że mają prawo budzić skrajne opinie. W obliczu takiej prozy postanowiłam wycofać się z konkretnych ocen i serdecznie Wam polecić lekturę Zapisków – mam nadzieję, że sami się przekonacie, że to wartościowa pozycja!
__________
Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku! Dziękuję Ci serdecznie, że tu zajrzałeś i że poświęciłeś mi chwilę. Proszę, zostaw po sobie ślad, ponieważ każdy komentarz jest dla mnie największą nagrodą za włożoną pracę i serce :)